Sylwester #AmigaPL 96/97 Myślę, że Sylwestra #amigapl 96/97 można uznać za zakończonego. Jest godzina 8:22, 1 stycznia i większość wiary kima (albo próbuje) na nielicznych łóżkach. Przy klawiaturze TxF, obok Venom siedzi na IRCu. Gadzinka znowu chrapie (tym razem obok Kyi). Royala też zmogło, Domel (gospodarz) także śpi, podobnie zresztą jak Hak. Kasia (vel Babcia, ale nie wiem czemu..) znajduje się w łazience. James zwinął się do domu. Reszta, tzn. Cerazy, Ami i Wito poszli do Cerazego do pokoju.. Była tu też Kaisa, był Dudi, przez niedługi czas był Pazur.. W zasadzie nie wiem czemu nikt nie wpadł na pomysł loga. Albo nie, już wiem.. Po prostu log był na kanale #amigapl, gdzie można było nas (głównie Amiego) spotkać przez prawie całą noc. Pierwszą atrakcją tej imprezy były zakupy, gdzie wszyscy rozbiegli się po sklepie, i w końcowym rozrachunku (po zbiegnięciu się z powrotem) brakowało Venoma.. Wobec czego Gadzinka zachowując się przytomnie go zawołał. A że głos ma donośny, większa część klienteli Uni-Marketu zapragnęła nagle poznać nas z widzenia :) Następnie skierowaliśmy się do miejsca akcji, czyli akademika. To, że Domel, jedyna osoba związana z tym akademkiem, miała przyjechać dopiero za kilka godzin, niespecjalnie nam przeszkadzało. Co prawda 12 osób w czteroosobowym pokoju nie gwarantuje komfortowych warunków (żeby nie powiedzieć, ża gwarantuje niekomfortowe), ale to też nam specjalnienie przeszkadzało.. Sorry, muszę odpocząc, kac mnie nieco męczy :(( ----- OK, teraz czuję się lepiej.. Jest godzina 10:24, ale dnia następnego :) Tyle, że jestem troszkę smutny, jak zwykle po czymś, co było świetne, i może się już nie powtórzyć (a w każdym razie nie szybko).. Aby zacząć od początku, trzeba powiedzieć, że AMI przyjechał dzień wcześniej, a Wito rankiem 31-go. A około 14-stej byliśmy już w składzie gotowym do wyjścia pod Adasia (TxF, Cerazy, James, AMI, Wito). Z tym, że AMI siedział na kanale (w pokoju Domela jest 286 jego kumpla podłączone do sieci, oraz jego A1200 nie podłączona), i nie mogliśmy go odlepić od klawiatury. Gdy się to już udało, było dość późno, i drogę pod Adasia przebyliśmy w tempie przyśpieszonym. AMI i Wito odbili na chwilę w poszukiwaniu chleba, więc dotarli pod Adasia troszkę po nas. Nieco to utrudniło identyfikację grupki z Warszawy i Łodzi: Gadzinka, Kya, Royal oraz Kasia zwana Babcią (dla wyjaśnienia: nie zasługuje!). Zapoznaliśmy się dopiero gdy Cerazy zaczął śmielej krzyczeć "AmigaPL!" "Amiga rulez!". Ostatnia wymieniona przed chwilą duszyczka jest kumpelą Kyi (Kya, tak to się pisze? :) z CB, w dość enigmatyczny sposób zapowiedzianą w mailu. Mianowicie Kya maila do mnie dyktowała komuś (Gromikowi) przez CB, w związku z czym z tekstu "Przywiozę Wam fajną laskę" wyszło "Przywiozę Wam fajną lampkę". I ja przez tydzień zachodziłem w głowę, co to za lampkę chce nam przywieźć Kya.. Pod Adasiem dołączyli do nas także Hak, Pazur, Venom oraz Kaisa. Kilkanaście minut po 16-tej, poganiani mocno zmarzniętymi głosami tych, co stali tu najdłużej, ruszyliśmy w stronę Louisa na coś ciepłego. Louis okazał się niestety zamknięty, i zdecydowaliśmy się skierować do akademika. Po drodze odłączyła Kaisa, obiecując, że dołączy do nas później, już na miejscu. My całą grupą udaliśmy się jeszcze raz pod Adasia w poszukiwaniu Machefiego. Tym razem już nie tylko Cerazy krzyczał "Amiga Rulez", na przemian z "Machefi!" :). Nieco zażenowany tym pierwszym hasłem Hak proponował wołanie tylko po nicku, ale nic mu to nie dało (jeśli wszedłeś między wrony.. to chociaż toleruj ich krakanie :). Niestety, nie było tam nikogo wyglądającego na inteligentnego młodego człowieka z osobą towarzyszącą (Machefi rulez, jesteś idolem AMIego, i nie tylko jego zresztą), tak więc bez Machefiego udaliśmy się już w stronę miasteczka AGH. Na początku prowadził Cerazy, ale przy Bagateli prawie wpadł pod tramwaj... Ale przedtem trzeba było zrobić zakupy. Chleba niestety nigdzie nie było. We wspomnianym na samym początku Uni-Markecie nabyliśmy niezbędne artykuły spożywcze. Opowiadałem już o krzyku Gadzinki, ale jeszcze wcześniej ciekawy numer zrobił Hak. Mianowicie podążając dzielnie na zakupy, pchając przed sobą wózek, w pewnym momencie się potknął (chociaż podłoga była raczej śliska, niż kanciasta), i prawie udało mu się zapakować samego siebie do tego wózka (głową do przodu :). Zarówno sam widok, jak i odgłosy wydawane przez wózek i Haka były naprawdę komiczne. Z plecakami, siatkami i kurtkami pełnymi dóbr wszelakich udaliśmy się już bezpośrednio do akademika. Nie wiem, czy cerberka nie zauważyła, że weszło tam prawie na raz 12 osób (co prawda na tyle sprytnych, aby wchodzić po kilka osób w pewnych odstępach czasu).. Wtłoczyliśmy się jakoś do pokoju ciągle nieobecnego Domela (który mieszka w Leżajsku, i przeglądając rozkład jazdy PKP nie zwrócił uwagi na odnośniki dotyczące 30 i 31 grudnia :). Dobra wszelakie (a w każdym razie większość z nich) trafiły do lodówki, a jako obiekty o niższym priorytecie wywędrowały z nich dżem, konserwy itp. W tym miejscu nastąpił właściwy początek imprezy Sylwester #AmigaPL '96!!!! RULEZ!!!! To znaczy z lodówki zaczęły powoli wychodzić wstawione tam przed chwilą sprzęty. Kilka osób obsadziło komputer i ateka. Kya dorwała się do Slam Tilta, AMI do sieci.. Ktoś puścił Prodigy, które to chyba będzie mi się teraz kojarzyło właśnie z tą imprezą. Volume oczywiście na maxa, co spowodowało maszerowanie kolumn. Pozostało ono niezauważone, aż do czasu, gdy jedna z nich spadła z półki, roztrzaskała stojący na lodówce dżem, po czym spadła na podłogę (oczywiście cały czas grając). Natychmiast została odstawiona na miejsce, a dżem usunięty (w miarę możliwości) do kosza. W międzyczasie rozpędzającej się imprezy James kupił film do aparatu i skoczył do domu po twardziela, kilka osób (AMI, Wito, Babcia, Hak) pojechało odebrać z dworca kumpla Wita (który zresztą przyjechał, ale jednak nie na naszą imprezę), po czym Hak wpadł jeszcze do domu (między innymi po aparat). Ja chyba też się już rozpędzałem, czego domyśliłem się w jakiś czas (niestety, nie wiem jaki) po przybyciu Kaisy. Siedziałem bowiem z kilkoma osobami przy AMIm konwersującym na kanale (z niejakimi kłopotami, jako że on i Wito jeszcze przed imprezą sprawdzali jakość żywieckiego piwa), gdy usłyszałem gdzieś z tyłu głos kobiecy. Kya i Babcia siedziały obok mnie, a więc - Kaisa przybyła :) Tak się składa, że dzień wcześniej Kaisa miała urodziny, więc co prawda z małym opóźnieniem, ale szczerze odśpiewaliśmy jej chóralnie Happy Birthday. Po drodze z dworca AMI skorzystał z usług kondomatu, i po przybyciu na miejsce usilnie starał się otworzyć plastikową kulkę w kulturalny sposób. W końcu chyba mu się to udało. Po powrocie Hak stwierdził, że zapomniał aparatu (jeśli nawet nie zapomniał, to myślę, że ze zrozumiałych względów :). Ja przypomniałem sobie, że mam kumpla w pokoju piętro wyżej, i poszedłem poprosić go o aparat. Kumpel się zgodził (dzięki Qczek!) i zbiegłem piętro niżej. Tutaj usiłowaliśmy z Jamesem założyć film, ale ponieważ nie bardzo nam się to udawało, pobiegłem znowu na górę poprosić o to właściciela sprzętu. Zapukałem. Otworzył. Przeprosiłem, że przeszkadzam (światło było już zgaszone, chociaż on i panienka jeszcze byli ubrani.. Sorry Qczek!). Założył film, po czym nareszcie dałem im spokój. Sylwek #AmigaPL '96 miał aparat fotograficzny! (BTW: Aparat miał ustawienia na 100 i 400 ASA, a film miał 100. Poza tym były kłopoty przy wyjmowaniu filmu. Mam nadzieję, że zdjęcia wyjdą...) Nawiasem mówiąc, byłem przy robieniu coś około 10 zdjęć. Potem aparat zniknął mi z oczu, i gdy za jakiś czas spojrzałem ponownie na licznik zdjęć, wskazywał 30. Chciałbym wiedzieć, co na nich jest :) Niestety Pazur nie mógł być z nami długo (chyba zniknął jeszcze z tymi, co odbierali kumpla Wita), ale kiedy jeszcze był, zrobił fajną animacyjkę wykorzystującą motyw intel Inside, pięknie splatając go z motywem muszli klozetowej :) Przed 21-szą dołączył do nas gospodarz, to znaczy Domel. Martwiłem się, że będzie musiał bardzo się starać, aby nas dopędzić, ale on dorósł do wysokości zadania, i koło 23-tej potykał się częściej ode mnie :) Wykonał także ciekawy numerek z kluczem. Mianowicie podniósł klucze od swego pokoju, i zakręcił nimi kilka razy (tak jak rewolwerowcy na filmach :). Bez żadnego problemu. Następnie chciał je tylko schować do kieszeni, już normalnie. Nie udało się, spadły mu... Domel zaprezentował nam też "radosną twórczość" wykonaną na Scali. Nosiła ona tytuł "Bajka about Królewna", i była ciekawą ilustracją dowcipu o królewnie, co to bardzo bardzo daleko mieszkała... Połączenie ciekawej wizji z zajmującą fonią (reprezentowaną przez "zapijaczony głos Domela", cyctuję Kyę :). Głównym posiłkiem tej nocy była dla nas chyba czekolada. Niestety, jakiś osobnik (najprawdopodobniej AMI) zostawił kawałek na łóżku, na którym potem sobie usiadłem, w wyniku czego mój tyłek troszkę się przylepił do koca, a po oderwaniu na spodniach została taka fajna brązowa plama :) A propos AMIego, na początku imprezy wystepował on w białej koszuli, z krawatem, który raz się na nim pojawiał, raz znikał.. Potem okazało się, że pod ową koszulą ma podkoszulek Amiga z jakiegoś party, bodajże lameriady czy intela (taką, jaką ma Huckster [o ile to on] na zdjęciu w MA przy artykule o Amiga Show [chyba]). A propos ubiorów, Babcia wystepowała w bluzce, której projektant pomylił obwód szyi z obwodem ramion. Tak więc Babcia usłyszała (chyba od AMIego) komplement "Masz ładny kolor stanika" :) Mam nadzieję, że na Home Page #AmigaPL znajdzie się jakiś log z kanału, ponieważ poleciało tam wiele ciekawych haseł AMIego, Kyi i innych, chociaż palce modulowane przez zawartość alkoholu we krwi nie zawsze trafiały we właściwe klawisze... Z kanału skorzystał też Cerazy, który, z tego co powiedział, dostał bana od Easy'ego za nazwanie go dziwką i jeszcze parę innych tekstów (czekam niecierpliwie na loga :) Nastepny akapit jest dziełem Royala. "Opatentowałem sposób na oddzielenie Amiego od IRC'a. Mianowicie należy wziąć kabel prowadzący od klawiatury do gniazda, znajdującego się w tylnej ściance obudowy PC-eta i ruchem zdecydowanym, acz precyzyjnym kabel ten wyciągnąć. Delikwent (AMI) był na tyle przyzwyczajony do lagów, ze pisał jeszcze przez parę minut zanim zdenerwowany porzucił IRCa. Potem ten numer ktoś parę razy plagiatował, aż w tajemnicy przed wszystkimi Hak'u poprosił mnie, pałając chęcią poIRCowania, abym mu ten kabel zainstalował, tłumacząc się, ze dawno nie widział takiego złomu i nie wie, gdzie mu (pEcEtowi) to wetknąć." Pół godziny przed północą Kya i Babcia postanowiły wskoczyć w specjalnie przywiezione stroje. Z tego powodu przez pewien czas okupowały jedyną dostępną ubikację... Zaraz po wyjściu z niej zrobiłem im zdjęcie (mam nadzieję, że wyjdzie). W niedługo potem Babcia powiedziała coś do Kyi dotyczącego jej sukienki. Ja zadałem pytanie nieco przekręcające znaczenie zdania Babci, i dostałem od Kyi w twarz :). Z czego, jak się potem dowiedziałem, Kya miała wielką satysfakcję (miała też zresztą powód do tego czynu [a i tak zaraz potem mnie przeprosiła]), ja też nie żałowałem (bo teraz wiem, jak to jest dostać od kobiety w twarz), tak więc i wilk syty, i owca cała :))) Zbliżała się północ.. Wszyscy wybyliśmy przed akademik, każdy z odrobiną szampana w czym się dało. Z okolicznych akademików posypały się petardy.. Nasza grupka, po głośnym złożeniu sobie życzeń, pod przewodnictwem Gadzinki darła się ile mogła: "Co Amiga?" "RULEZ!!!", "Co Amiga?" "RULEZ!!!", dopóki nie ochrypliśmy :))) Następnie powróciliśmy do pokoju Domela. W pokoju tym podłoże całkiem nie przypominało tego przed akademikiem.. Tam było ślisko, tu było lepko :) Buty wydawały przy chodzeniu taki fajny odgłos.. Za chwilkę kilku z nas (o ile dobrze pamiętam ja, Domel, Cerazy, James, AMI, Wito i Venom) wybiegło znowu przez akademik i dorwało się do telefonu. Zadzwoniliśmy do Naczelnika (vel mps, aka RedNacz, czyli Marka Pampucha) i złożyliśmy mu może nieskładne, ale serdeczne życzenia dalszej owocnej pracy dla Amigi i Amigowców, połączone z podziękowaniami za to, co dla wszystkich robi. mps rulez! Niezbyt długo potem Gadzinka położył się odpocząć i zapadł w sen. Sen ów regenerował być może jego siły, ale również irytował wiele pozostałych osób, a to z powodu dość donośnego chrapania. Wszelkie próby jego uciszenia bądź to nie skutkowały, bądź przynosiły skutek bardzo nietrwały. Rano Hak stwierdził, że gdyby jemu ktoś tak wbijał palce w mostek jak on Gadzince, to by wstał z zamiarem morderstwa, a Gadzinka tylko coś mruknął i odganiał się ręką :) (ponieważ sam jestem posądzany o okropne chrapanie, i budziłem się już rano mając przy twarzy buty, które podobno mnie w nocy trafiały, muszę powiedzieć w obronie Gadzinki, że chrapiący jest bezsilny, a nauczenie się spania cały czas na boku jest BARDZO trudne. Udawało mi się tak kiedyś przez dwie noce [po jakimś czasie kumple przestali żartować i mówili serio o skopaniu mnie w nocy], ale nie mogę się powiedzieć, abym się wtedy wyspał. Ludzie, do chrapanie można się przyzwyczaić! [tydzień, góra dwa ze mną w pokoju, mojemu kumplowi się udało] :) Średnio co 15 minut Babcia, leżąca (raz sama, raz nie) na piętrowym łóżku, prosiła wszystkich o otwarcie okna, które z kolei było za 5 minut zamykane, bo tym przy oknie było od razu zimno. Zresztą nad ranem zawias się ułamał :). Któreś z kolei wołanie podsumował zresztą dość brutalnie Royal... W międzyczasie wpadły do nas cztery dziewczyny z jakiejś imprezy obok (zaproszone przez Kyę). Ale nie pobyły długo. Widocznie gdy zobaczyły, że na tej imprezie ludzie siedzą przy komputerach... Po pewnym czasie Kaisa podjęła decyzję o powrocie do domu. Jeszcze przed północą ze względu na mój stan ("TxF, ale się napieprzyłeś", czy coś takiego) stwierdziła, że nie zapamiętam jej numeru telefonu. Tak więc dla przekory postanowiłem zapamiętać. Udało się! Gdzieś nad ranem pożegnał się także Dudi. Impreza przycichała do 6 rano. Po 6-tej AMI z Witem poszli spać do Cerazego. Reszta (ja, Domel, James, Gadzinka, Kya, Royal, Hak, Babcia, Venom) została w czteroosobowym pokoju Domela. Mi dane było leżeć na łóżku (o ile można tak nazwać coś, czego profil przypomina wskazówki zegara o 14:40, a ma budowę leżaka) z pół godziny (do 7-mej), bowiem gdy wyszedłem się załatwić, moje miejsce zajął Gadzinka. Na jego łóżku położył się Domel (dotychczas siedzący z Jamesem przy komputerze). James zwinął się do domu. Royal leżał rozwalony na łóżku. Na ostatnim łóżku, u góry piętrowca, mówiła przez sen Babcia. Mnie pozostały więc krzesła. Wszelkie próby zrobienia czegoś konstruktywnego spełzły na niczym (patrz początek tego artykułu :), i koło 9:30 nauczyłem się sztuki spania na odpowiednio ułożonych trzech krzesłach przez całą godzinę :). Venom dobrowolnie rezygnował ze snu, a ze względu na małego kaca nie miał problemu z obsługą komputera, tak więc testował zawartość twardziela Domela. Jeszcze przedtem wybył Hak, tak więc zostało nas tylko 7 osób. Co jakiś czas Gadzinka budził się, i przemawiał do leżącej obok niego Kyi, na co owa starała się odpowiedzieć, ale ze względu na swój stan (zdążający do snu po krzywej logarytmicznej, z odchyłkami spowodowanymi właśnie owymi przemowami Gadzinki) było to ponoć podobne tylko do "yyyyfffyy" :) Tak gdzieś przed południem, gdy ci, którym było dane spać, zaczynali się budzić. Obudziła się także Kya, po czym (zainspirowana niewygodą wspomnianego wyżej łóżka oraz zachowaniem Gadzinki) rzuciła takim zdaniem (nafaszerowanym wieloma słowami powszechnie uznanymi za wulgarne), że śmiechem wybuchnęli wszyscy oprócz Gadzinki, to którego było ono skierowane... Po 12-tej wpadli Cerazy, AMI i Wito. To już zmobilizowało całe towarzystwo do wstania i szerszego spojrzenia na imprezę. Chyba nikt nie zapomni, jaki burdel wtedy ujrzeliśmy na miejscu, gdzie przedtem znajdował się pokój Domela :) Podłoga była lepka, brud można było z niej zeskrobywać, na stole i pod stołem było pełno śmieci. W zasadzie zniszczeń nie było wiele. Na początku poległ dżem, potem jakieś butelki, a jak się okazało przy sprzątaniu, także słonik White'a (nieobecnego współlokatora Domela), który został zrzucony z półki prawdopodobnie przez Haka i Babcię. Ale, jak mówi Domel, White wziął tego słonika na trzy kolosy, i z wszystkich dostał zero punktów, więc to nie był tak całkiem szczęśliwy słonik :) Aha, jeszcze tylko Curt Cobain zszedł ze ściany, ale na szczęście nie został uszkodzony ("Mrówca by mnie zabił, jakby temu plakatowi się coś stało" - Domel). A propos sprzątania: najpierw Domel posprzątał, potem Gadzinka pozamiatał, a potem Domel podzielił pokój na kilka nierównych części i instruował każdego, jak należy myć podłogę. Społem wesołem, podłoga została umyta! Następnie większość zapragnęła coś zjeść. Było to trudne, ponieważ nie było w ogóle chleba, tylko jakiś pumpernikiel (pikiel) i białe pieczywo wyglądające dla mnie jak odmiana sucharów. Do tego sardynki w oleju oraz paprykarz szczeciński. Po jakimś czasie nawet namiastki pieczywa się skończyły, i AMI z moją pomocą wykończył paprykarza solo. Nastąpił czas pakowania i zjeżdżania. Domel albo znów źle spojrzał na rozkład, albo po prostu okazał się jeszcze raz gościnny wobec warszawiaków i łodzian, stwierdzając, że już i tak nie zdąży na ten pociąg o 14:45 (reszta miała pociągi o 16:45 i 17:40) i pojedzie tym o 19-tej. Po oderwaniu Kyi od Slam Tilta zostawiliśmy Domela i udaliśmy się na przystanek. Cerazy, AMI i Wito poszli jeszcze do akademika Cerazego po plecaki, a my (ja, Gadzinka, Kya, Royal, Babcia, Venom) pojechaliśmy na dworzec. Tam spotkaliśmy Haka (powiadomionego mailem jeszcze z akademika) i poszliśmy się do kas, gdzie z kolei dowiedzieliśmy się, że na pociąg o 16.45 do Warszawy (Kya, Royal, Gadzinka) już nie ma biletów.. W związku z tym Royal kupił bilety na późniejszy (19:00), aczkolwiek poszliśmy na peron, dowiedzieć się, czy jest możliwość dopłacenia i wepchania się. Owszem, była, ale tylko pod warunkiem tłoczenia się na korytarzu. Kya chciała jechać (bo dla rodziny była już w Warszawie, ba, w ogóle z niej nie wyjeżdżała :), Babcia chciała jadąc siedzieć, w związku z czym decyzję powierzono Royalowi ("jesteś chłopem z jajami czy nie?"). Royal po pewnym wahaniu zarządził odwrót i oczekiwanie na następny pociąg, czym zaryzykował własne jaja (których chciała pozbawić go Kya). Na dworcu spotkaliśmy jeszcze Cerazego, AMIego i Wita. Zapadło postanowienie o udaniu się do jakiejś knajpy, ale musieliśmy pożegnać Wita, który miał pociąg za niecałe pół godziny. Reszta pod przewodnictwem Haka udała się gdzieś na grzańca. Trafiliśmy na Floriańską do jakiejś knajpy zaraz obok Bosto. Tam Gadzinka omyłkowo zamówił 9 piw (co prawda było nas dziewięcioro, ale nie wszyscy mieli pić). Siedliśmy wszyscy przy czteroosobowym (znów :) stoliku. Na piwo trzeba było czekać naprawdę długo, ale czas ten umiliło nam naśmiewanie się z kelnerki. Hak, który czekał na piwo i próbował ją poganiać stwierdził, że ona jest tu tylko ozdobą. Royal, nawiązując do kawału o blondynce, zaczął nam proponować odcięcie drucika, i od tego czasu była dla nas "panią z drucikiem"... Gdy wreszcie barman przyniósł piwo, Kya krzyknęła do niego "Amiga rulez!", ale on nie zareagował :) (w tym miejscu wielkie dzięki dla Royala za postawienie piwa!) Tutaj wreszcie rozmawiali wszyscy z wszystkimi (co było trudne w pokoju Domela). Podczas tej rozmowy latały równie ciekawe teksty jak podczas samego Sylwestra (a tu prawie na trzeźwo :). Tematami były ciekawostki szkolne Kyi, rozmiary obecnych dziewczyn, jądra Royala.. Niestety, AMI i Gadzinka musieli iść wcześniej na pociąg o 17:40... Gadzinka wbrew mej słabej obronie dolał mi resztę swego piwa, co jeszcze bardziej zachwiało moim zamiarem powrotu do domu (do którego dzwoniłem rano, że będę koło 3-4-5-ej). Około w pół do siódmej opuściliśmy lokal, wpadliśmy jeszcze na chwilkę do McDonalda po coś ciepłego do żarcia i aby skorzystać z przybytku oznaczonego WC. Po chwili zaopatrzeni we frytki udaliśmy się w stronę dworca. No i tam dopiero naprawdę zmarzliśmy. Przybyliśmy wcześniej, aby odjeżdżający mogli zająć siedzące miejsca w pociągu, a tu pociągu nie ma.. W końcu komunikat o opóźnieniu 35 minutowym pociągu z Bukaresztu. Po dwukrotnym sprawdzeniu okazało się, że to właśnie ten :) Posypało się znów trochę niecenzuralnych słów.. Poszliśmy więc na koniec peronu, aby palący się napalili, a potem zrobiliśmy z Kyą i Venomem własny pociąg (może ktoś się jeszcze doczepił, ale nie wiem, bo ja byłem lokomotywą i nie widziałem). Potem pociąg przyjechał, ludzi full + 163 sztuki, prawie się wcisnąć nie dało :) Nastąpiły pożegnania i Kya z Royalem oraz Babcią wsiedli, ledwie wciskając się między już obecnych w pociągu. Następnie konduktor czy jakiś inny PKPies powiedział, że za chwilę po drugiej stronie peronu zjawi się Zakopane-Warszawa bis, a potem jeszcze jeden, bo był taki full wszędzie, że dodali dwa pociągi. Kya z Royalem oraz Babcią wysiedli. Następny pociąg nadjechał. Znów nastąpiły pożegnania :) Potem znów Kya z Royalem oraz Babcią wsiedli, tym razem do pociągu, gdzie były nawet miejsca siedzące. Potem były znów pożegnania (przez okno). A potem pojechali... chlip, chlip.... buuuuu! TxF (Tadek Knapik) tadek@student.uci.agh.edu.pl PS. Pozdrowienia dla wszystkich uczestników tego Sylwestra. Dzięki Wam było świetnie! PS2. Miał być jeszcze Huckster, Phobos, Ludo i Yoga. Phobos chory (says Huckster). Huckster tłumaczył się rodzinką.. PS3. Kilka dni po imprezie byłem u Domela. Przyjechał akurat jego kumpel (Mrówca). Najpierw ze ździwieniem odlepił podkładkę pod myszkę od stolika, ale trzeba było widzieć jego minę, gdy zza swojego komputera wyciągnął kondoma... :)))) Tego samego dnia dowiedziałem się od Domela, że on do ostatniej chwili myślał, że impreza będzie gdzie indziej (w Kapitolu) :)) Aha, White (też współlokator) pytał się, czemu ma ślady butów na poduszce... Najlepsze teksty: "Mogłabym być Twoją matką!" - Kya do Venoma (nie całkiem możliwe :) "Zamknij mordę, bo się do tam przejdę i Cię skopię!" - Royal do Babci (na setne wołanie o otwarcie okna). Nie dosłownie, memory failure. "A nie moglibyście go wołać tylko po nicku?" - Hak do wszystkich wołających Machefiego. "Veeenoooooooooooooooom!!!" - Gadzinka w sklepie. "A Ci znowu na IRCu" - AMI, który siedział na IRCu z 2 godziny. "A nie mógłbyś mi mówić po imieniu, zamiast po nicku?" - Babcia (czyli Kasia) do Royala. "Royal, To ciebie chwyciłem za kolano? Sorry..." - Hak w knajpie "A kogo chciałeś?" /me (zaniepokojony, gdyż siedziałem między Royalem, a Hakiem) "To mój biznes, nie?" - Hak. "Pani z drucikiem poszła zbierać chmiel" - Kya w oczekiwaniu na grzańca. "Ja jej nie ruszałem" - Hak, o.. kolumnie. "Masz ładny kolor stanika" - AMI do Babci. "Ty ..., ... ......" - Kya do Gadzinki, zaraz po przebudzeniu. "Gadzinka, jak się tu znalazłeś?" - Kya zaraz potem. "Ja bym wstał i chciał zabić, a ten tylko yyygrrryy i się odwrócił" - Hak o Gadzince. "Eee, on tak naprawdę nie był szczęśliwym słonikiem" - Domel o słoniku White'a. "Royal, pokaż jaja" - wszyscy zachęcali Royala do podjęcia decyzji. "Jest w porządku, tylko na Gadzinkę mówi Gaździnka" - ktoś o Babci. "Muszę skrocić włosy, bo te się same nie układają z rana" - Kya (Kya plz no!) "Budzi się we mnie mój homoseksualizm" - Royal w knajpie. "... w stosunku do siebie" - Royal, gdy zacząłem się od niego odsuwać. "Powiedziałem mu, że jest dziwka" - Cerazy po sesji na IRCu. "Ale wiesz, jak cię uderzyłam to miałam z tego taką satysfakcję" - Kya do mnie. I dialog z knajpy (submitted by Kya): Kya: "Ja kurde w ogóle nie rozumiem, dlaczego kobiety malują sobie paznokcie" Venom, Cerazy: "???" Kya: "Bo jak grasz na gitarze, to lakier odpada..." Venom, Cerazy: "hyhyhy" Kya: "Jak przejedziesz lutownicą, to się lakier stopi..." Venom, Cerazy: "hyhyhy" Kya: "A jak jeszcze nie wysechł, to się nie można podrapać..." Venom, Cerazy: "hyhyhy" Royal: "Po jajach!"